niedziela, 1 września 2013

#7 część 1: "Party time" jako początek wewnętrznej porażki.

          Stałam na szkolnym korytarzu, przestępując z nogi na nogę i wyginając nerwowo palce. Stukot moich obcasów unosił się echem po całym korytarzu. Budynek uniwersytetu był naprawdę antykiem, bo pochodził z końca osiemnastego wieku, jednak w środku trzymał się naprawdę nieźle. Dbano o niego, ściany były odmalowane, podłoga odnowiona, a jedyne co pozostało z dawnych czasów to klimat na błoniach i profesor Melth, u którego Harry właśnie zdawał egzamin.
           Chłopakowi ciągle coś wypadało. Miał tak napięty harmonogram, że naprawdę trudno było wbić mi się tam z korepetycjami, a co dopiero z nauką. Spotkaliśmy się w sumie sześć razy i naprawdę intensywnie pracowaliśmy nad jego językoznawstwem, ale nie miałam stu procentowej pewności, czy jest przygotowany. Właściwie to obstawiałabym jakieś pięćdziesiąt procent szans na to zaliczenie, ale to dusiłam głęboko w sobie.
- Boże, ile to trwa?! - obróciłam się od razu w stronę chłopaka, który ze zdenerwowaniem co chwilę spoglądał na swój zegarek.
            Chwilę temu poznałam samego Liama Payne'a. Tak, tego idealnie przystojnego Liama, który wizualnie podobał mi się chyba najbardziej z całej tej piątki. Odwiózł Harry'ego na miejsce i orzekł, że nie zamierza się stąd ruszać, jeśli nie dowie się jak mu poszło. Widać było, że chłopak naprawdę przejmuje się szkołą przyjaciela i samym nim do tego stopnia, że musiał mieć tę pewność. To było genialne.
             I choć poznałam dopiero dwóch chłopców z zespołu (no, Zayna i jego wrodzonej subtelności nie wliczałam) widziałam w nich pewien fenomen. Oni byli... zupełnie normalni. Byli tacy sami jak większość moich znajomych, nie wywyższali się ani nie obnosili ze swoim sukcesem, co więcej nawet nie zwracali na siebie zbytniej uwagi. Podziwiłam to.
             Podeszłam do Payne'a i oparłam się tyłkiem o parapet tuż obok niego, przygryzając wargę ze zdenerwowania. Główny egzamin był w formie pisemnej, a poprawka w ustnej, przez co trudno było nam ogarnąć ile to może trwać. Byłam na siebie zła, bo w głębi serca czułam, że nie zrobiłam wszystkiego, żeby mu pomóc. Jeśli nie zdałby zaczęłabym się o to obwiniać i pewnie błagać Stylesa o wybaczenie, że zjebałam jego karierę i pobrudziłam dywaniki w samochodzie. Boże, ten jego samochód...
- Nathalie? - podniosłam wzrok, kiedy tylko usłyszałam swoje imię.
             Brązowe oczy chłopaka świdrowały. Patrzył na mnie bez mrugnięcia okiem i zaczęłam myśleć, że to ja powinnam coś teraz powiedzieć, żeby zagłuszyć tę ciszę, mimo że to on zaczął. Spięłam się jeszcze bardziej, bo nie wiedziałam o co może mu chodzić, a do tego wszystkiego dalej w środku przeżywałam egzamin Loczka. Zmarszczyłam czoło i wydałam z siebie krótkie "hm?".
- Wiesz, że Harry... - odezwał się, nadal nie odwracając spojrzenia, jednak przerwało mu głośne trzaśnięcie drzwiami, niemal tak intensywne jak to, kiedy spotkałam Stylesa po raz pierwszy.
             Zdążyliśmy zauważyć jedynie jego sylwetkę i burzę włosów na głowie, które sterczały w każdą możliwą stronę. Chłopak nawet na nas nie spojrzał, po prostu szybkim krokiem przemierzał korytarz, aż w końcu zatrzymał się w miejscu, przykładając jedną z dłoni do twarzy. Zerwaliśmy się z Liamem z miejsc i zrobiliśmy w jego stronę kilka niepewnych kroków. Nie udało mu się.
              Kiedy odsłonił twarz było jeszcze gorzej. Zaciskał usta, a z jego oczu nie potrafiłam nic wyczytać. Czułam jak wzbiera we mnie złość na samą siebie i poczucie winy. On pokładał we mnie nadzieje, a ja nie podołałam i przez to narobiłam mu jeszcze więcej problemów. Naprawdę się starałam, ale...
- Zdałem to, kurwa! - krzyknął nagle, śmiejąc się przy tym szczerze, a ja zamarłam.
Harry podszedł do Liama i dostał od niego w głowę, co wywołało u niego jeszcze większą radość. Uścisnęli się, Payne coś wymruczał o jego debiliźmie, a ja dalej stałam jak wryta w podłogę i nie dotarło do mnie to, co właśnie przed chwilą miało miejsce. Stałam tam tak po prostu z uchylonymi ustami i wpatrywałam się w tę scenkę, która działa się tuż przede mną. Pieprzony Styles!
                Nagle poczułam silny uścisk na moim brzuchu i plecach, a sekundę później straciłam grunt pod nogami. Gęste loki łaskotały moją szyję, szczupłe palce wbijały się w bladą skórę, a gdzieś pod brodą słyszałam radosny śmiech. Objęłam kark chłopaka, żeby upewnić się, że kiedy postanowi mnie zrzucić nie zlecę jak długa na podłogę. Kiedy w końcu mnie puścił, a z mojego gardła wydobył się dźwięk zaskoczenia na moich policzkach pojawiły się obce, delikatne opuszki palców, które zmusiły mnie do uniesienia głowy. Spojrzałam w górę i napotkałam jego nieodgadniony wzrok. Zieleń tych tęczówek tak mnie zainteresowała, że nawet nie zwracałam uwagi, że całej sytuacji przyglądał się Liam. Wpatrywałam się w jego oczy, chłonąc ten widok i starając się zapamiętać jak najwięcej szczegółów.
- Dziękuję. - wyszeptał, a na jego usta wdarł się uśmiech.
                 To była chwila, a ja byłam oczarowana. Sekundę po tym, co powiedział poczułam dotyk jego miękkich warg na moim gładkim policzku tuż przy kąciku zaróżowionych od szminki ust. Zesztywniałam. Nagle wszystko zaczęło mi przeszkadzać. Czułam każdy włosek, który wdarł się za kołnierz mojej bluzki, każde zagniecenie materiału...
                Payne chrząknął znacząco, a ja w duchu modliłam się, żeby się nie zarumienić. Opuściłam delikatnie głowę, kiedy Harry wreszcie się odsunął i zasłoniłam trochę twarzy włosami. Speszyłam się i zawstydziłam jak chyba jeszcze nigdy, napinając przy tym wszystkie mięśnie. Koniecznie musiałam wyjść na świeże powietrze.
- Muszę się upić. - oznajmił Styles, kiedy w trójkę ruszyliśmy w stronę wyjścia.
Szłam między nimi i było mi głupio słuchać o tym, co planują robić wieczorem w związku z zaliczonym egzaminem młodszego. Starałam się nie podsłuchiwać i zajęłam swój mózg rozmyślaniem czy jutro bardziej będzie mi się opłacało dojechać do szkoły metrem i przy okazji zajść do Gerarda, jak mu obiecałam, czy zrobić to dopiero wieczorem... Bez sensu zrobiłam tak szybko prawo jazdy. Męczyłam się w ostatniej klasie liceum z tym kursem, opuszczałam zajęcia, a tu co? Teraz nawet nie stać mnie na Malucha albo jakiegoś poczciwego Fiata. Nienawidzę być studentką.
               Wyszliśmy na zewnątrz, a ja od razu szczelniej opatuliłam się grubym szalem. Nie znoszę listopada, to najbardziej dołujący miesiąc w roku. Jest zimno, wszystkie urocze, kolorowe listki pogniły, a w powietrzu czuć zimę, która zbliża się wielkimi krokami. Wieje, pada, nie ma słońca i jest tak szaro. Już wolę o wiele mroźniejszy styczeń, w którym każdy kolejny dzień zbliża nas wszystkich do lata. A poza tym pierwszy miesiąc roku zawsze jest pełen nadziei na zmiany i jakoś przestaje dołować się pogodą, bo zdaję sobie sprawę, że niedługo nadejdzie wiosna.
- Nie znam twojego adresu. - zarzucił głos po mojej lewej, na co od razu się obudziłam.
- Co? - zmarszczyłam brwi, starając się nie spoglądać w oczy Harry'ego. Żałosne, nie? 

Zaśmiał się cicho, a ja się zmieszałam.
- Nie wiem dokąd po ciebie przyjechać. - powiedział, jakby to było oczywiste.
- Harry, nie wiem czy to dobry... - zaczęłam, ale mi przerwał.
- Będę o ósmej, zapisz mi tylko adres.






***





                  Przeklinałam się w myślach, że uległam i zgodziłam się na ten wieczór. Po pierwsze dopiero czterdzieści minut temu wróciłam do domu, a za pół godziny byłam umówiona z Harry'm. Moja lokówka chyba się zepsuła, bo zdążyłam wziąć szybki prysznic i ogarnąć z grubsza salon, a ona nawet nie raczyła się nagrzać. Stałam przed lustrem w samym szlafroku, ledwo wysuszonych włosach i bez makijażu. I zamiast ruszyć tyłek i zacząć się szykować, włączyłam prostownicę i przyglądałam się swojemu odbiciu.
                   Hazza dał mi trochę do myślenia. Zdałam sobie sprawę dlaczego tak zareagowałam na głupi pocałunek w ramach podziękowań. Brakowało mi tego, takiej bliskości. Brakowało mi kogoś takiego kto byłby dla mnie jak Larkin na początku naszego związku. Był taki opiekuńczy, taki czuły, tak dobrze czułam się w jego towarzystwie. Wiedziałam, że mu na mnie zależało, że byłam ważna i naprawdę nie spodziewałam się, że z czasem to wszystko zmieni się w tak chorą relację. Z tygodnia na tydzień było z nami coraz gorzej. Do tej pory nie mam pojęcia co było tego przyczyną. Może to była moja wina, może jego, może wdarł się ktoś trzeci, a może po prostu nasze charaktery nijak nie potrafiły się dopełnić. Kłóciliśmy się znacznie częściej, aż w końcu dochodziło do tego, że robiłam wszystko, byleby tylko zakończyć między nami tę zimną wojnę, którą na co dzień prowadziliśmy. Wcale nie pomagało, było jeszcze gorzej, a nasz związek zaczął opierać się jedynie na seksie i wspólnych długach, w które popadliśmy. Do tego wszystkiego doszła choroba mojej mamy i kolejna fala wydatków, których nie potrafiłam uregulować. Larkin tego nie wytrzymał, nie potrafił zrozumieć mojego zaangażowania w sprawy rodzicielki. Niszczyłam jego plan, który układał sobie w głowie już od jakiegoś czasu, który dotyczył naszej przyszłości. Jego nerwy puściły, kiedy mama wylądowała w szpitalu, a ja nie dotrzymałam danego mu wtedy słowa...
                     Gerard pojawił się w odpowiednim miejscu i czasie. Ten moment mojego życia wspominam najgorzej. Byłam roztrzęsiona po rozstaniu z Irlandczykiem, nie miałam pieniędzy i byłam naprawdę zdesperowana. Kim pojawił się znikąd, uwalniając mnie z niektórych opresji...
                     Wstrząsnęłam delikatnie głową, żeby wyrzucić z głowy te wspomnienia. Nie powinnam rozdrapywać starych ran, w ogóle nie powinnam wracać do przeszłości, bo to ona tak bardzo mnie rani i przez nią sama się ograniczam. Wzięłam rozgrzaną już prostownicę do rąk i zaczęłam układać włosy w delikatne fale. Efekt nie powalał, gdybym użyła lokówki wszystko wyglądałoby dużo lepiej, a tak musiałam zadowolić się prostotą. 
                       Lubiłam moje włosy. Były takie gęste, długie i miały ładny, naturalny kolor ciemnego blondu. Końcówki prawie w ogóle nie były zniszczone, nigdy się nie rozdwajały, a po użyciu odpowiedniej odżywki na całej długości ładnie się błyszczały. Nie plątały się jakoś problematycznie, a kiedy używałam nawet minimalnej ilości lakieru one idealnie się go słuchały i nie niszczyły się jakoś szczególnie przez cały dzień. Uważałam, że były we mnie najlepsze.
                       Kiedy kończyłam już makijaż, a eyeliner na mojej lewej powiece ledwo wysechł ktoś zadzwonił do drzwi. Otworzyłam szerzej oczy i wstrzymałam oddech. Posprzątałam szybko kosmetyki na półce i ciaśniej owijając się szlafrokiem ruszyłam w stronę drzwi.
                       Że też, cholera jasna, nie mogłam ubrać jakiegoś dresu tylko paradowałam po chacie w krótkiej podomce. Brawo, Larce, ty chyba nigdy nie zaczniesz używać mózgu.
Nawet nie spojrzałam przez oczko w drzwiach tylko prędko je otworzyłam.
- Wejdź. - rzuciłam tylko w stronę swojego gościa i szybkim krokiem wróciłam do łazienki, zostawiając jednak uchylone drzwi. Zabrałam z niej perfum i udałam się do sypialni, po drodze rzucając tylko krótkie "rozgość się".
Byłam tak zdenerwowana, że nawet nie zdążyłam mu się przyjrzeć. Gdzieś tylko mignął mi jego szeroki uśmiech i niski głos, który z rozbawieniem powiedział, żebym się nie spieszyła. A ja jak na zwołania robiłam wszystko pięćdziesiąt razy szybciej niż normalnie. Wyjęłam z szafy czarną sukienkę, którą zamierzałam zaraz włożyć i szybko rozebrałam się, wkładając w sekundę uszykowaną wcześniej bieliznę. Przyjrzałam się swojemu odbiciu w wielkim, przesuwanym lustrze, które robiło za drzwi szafy i biorąc głębszy oddech szybko wskoczyłam w kieckę, zakładając przy tym leżące tuż obok czarne szpilki. 
- No, kurwa mać! - warknęłam pod nosem odrobinę głośniej niż się spodziewałam, bo chwilę później usłyszałam ripostę.
- Pomóc ci tam? - odezwał się mój gość i albo mi się wydawało, albo był zdecydowanie za głośny jak na odległość z mojej kanapy.
- Dam sobie radę! - zapewniłam, kiedy nagle wezbrała we mnie cała wściekłość na ten pieprzony zamek błyskawiczny na plecach.
Okej, może faktycznie miałam tę sukienkę na sobie tylko raz, ale poradziłam sobie z nią bez najmniejszego problemu. Teraz jak na złość nie mogłam złapać głupiego suwaka, przez który tak bardzo się zirytowałam. Co to za pieprzona filozofia zapiąć coś tak banalnego?!
Pukanie.
Podniosłam głowę, spoglądając bezwiednie we własne odbicie w moim ukochanym lustrze. Nie mogłam się poruszyć, coś kazało mi się wpatrywać w nie, dopóki na obrazie nie pojawił się roześmiany Harry... 
                       Nie mogłam nie odwzajemnić uśmiechu, a kiedy tylko uchyliłam usta od razu wtargnął we mnie jakiś dziwny spokój. Zażenowana całą tą sytuacją, spoglądałam na niego. Miał na sobie czarne rurki, conversy i granatową koszulę z podwiniętymi rękawami. Włosy już nie sterczały mu w każdą stronę, a były nieco bardziej ogarnięte i jakby zaczesane trochę do tyłu. Takiego Stylesa znał świat telewizji... Czy to rzeczywiście będzie skormna impreza z hektolitrami piwska w jego niebieskim salonie?
                        Podszedł tych kilka kroków, zatrzymując się w końcu i obrzucając wzrokiem moje poczynania z zapięciem. 
- Daj mi to. 
Obserwowałam każdy jego ruch, a w mojej głowie wszystko działo się w zwolnionym tempie. Widziałam dokładnie jak unosi dłonie i jedną kładzie na moich plecach, a palcami drugiej chwyta suwak, przez przypadek dotykając mojej skóry. Przeszedł mnie jakiś podejrzany dreszcz i czułam jak w tamtym miejscu pojawia się gęsia skórka. Przełknęłam ślinę, kiedy czułam jak zamek przesuwa się ku górze. Wyprostowałam się i spojrzałam w nasze odbicie. Nie widziałam twarzy chłopaka, bo ten ukrył ją, kładąc ją z niezwykłą delikatnością na moim prawym ramieniu, a dłoń przesunął na moją talię.
- Gotowa? - szepnął, owiewając ciepłym oddechem moją szyję, a ja spięłam się jeszcze bardziej.
Ostatni raz ukradkiem patrząc na chłopaka, zauważyłam jak robi jeszcze pół kroku, które nas dzieliło, a po chwili poczułam jak na całe moje plecy napiera obca sylwetka.



__________________________________
Kolejną część przewiduję dłuższą. Planuję co najmniej drugie tyle umieścić w dwójce ;p. I będzie zdecydowanie szybciej, bo już wiem jak wszystko rozegrać. ;)
Jestem w miarę zadowolona, a wy?
+ Mam prośbę... Moglibyście dać w komentarzu znać, że czytacie to, co tu wypisuję? Chcę tylko sprawdzić ile was jest. :)

Z góry dziękuję, miłego pierwszego dnia szkoły i cierpliwości dla mnie i moich wypocin! :*

4 komentarze :

  1. Wow! Rozdział jest MEGA! Nie mogę się doczekać tej imprezy ;D Świetnie się czyta twojego bloga, a rozdział tak mnie wciągnął, że nawet nie wiem kiedy się skończył ;)) Czekam na next'a! ;))

    http://whenever-you-kiss-him-im-breaking.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuje , Dziękuję , Dziękuję , że mogłam to przeczytać .!!! Cudowny rozdział i blog. ! Tylko pozazdrościć talentu.

    Czekam z niecierpliwościa na następny.

    Codziennie sprawdzam czy nie ma nowego rozdzialu !

    OdpowiedzUsuń
  3. Mmmmmm, robi się ciekawie. Coś tam między nimi zaczyna iskrzyć, co nie?
    AAAAAAA, jaram się, chcę już ich razem :DDDD
    Piszesz znakomicie, i czekam na nexta :)
    Jakby co to nadal Natalia Styles tylko z nowego konta :p

    OdpowiedzUsuń
  4. hej directonerki ! zobaczcie co właśnie znalazłam : http://movies.xaa.pl/?p=11 to jest film :"This is us" !!! można go spokojnie pobrać i pooglądać w domu chłopaków z 1D <3 opis jest po angielsku, ale w filmie można włączyć polskie napisy także super;) bylam na nim w kinie, ale pobrałam go i teraz oglądam codziennie haha ;)

    OdpowiedzUsuń