- Um... - mruknęłam. - Harry? - szepnęłam, kiedy poczułam jak jego nos muska skórę mojej szyi.
On jednak jakby nic sobie z tego nie robił, mocniej przyciskając swoje dłonie do mojej talii, wziął głębszy oddech, wydychając sekundę później gorące powietrze tuż w okolice mojego ucha. Czułam jak robi mi się tam gęsia skórka, a przez linie kręgosłupa przechodzi dreszcz. Nie miałam pojęcia czemu się tak zachowywał, nigdy do niczego takiego między nami nie doszło, nie licząc pierwszego spotkania w jego mieszkaniu, kiedy to łudziłam się, że dostanę buziaka.
Jedna z jego dłoni przesunęła się na mój brzuch, przyciągając mnie do siebie. Gdyby mnie nie przytrzymał to chyba runęłabym na podłogę jak długa, dając sąsiadce z dołu zagadkę na wieczór typu "co znowu dzieje się u tej Larce?!". Byłam w wysokich butach, więc niemal równego wzrostu z chłopakiem, bo dzieliły nas teraz jakieś trzy czy cztery centymetry. Spojrzałam znów w nasze odbicie w moim ściennym lustrze. Jego twarz wciąż była w zagłębieniu mojej szyi, widziałam jedynie jego niesforne włosy, które teraz zaczęły się delikatnie poruszać. Przymknęłam powieki, czując jak męskie usta muskają mój obojczyk.
- Harry. - upomniałam go niechętnie, na co poczułam jak się uśmiechnął.
Tak... Mój ton w tej sytuacji raczej nie był stanowczy, a raczej rozmarzony, jeśli nie rozanielony. Czułam go właściwie całym ciałem, bo od miejsc, gdzie mnie dotykał rozchodziło się przyjemne ciepło. Dawno nikt mnie tak nie traktował...
Wtulał lekko swój policzek w moją żuchwę, nosem trącając ją subtelnie.
- Rozluźnij się. - zaśmiał się cicho wprost do mojego ucha, a ja przygryzłam dolną wargę.
- Co ty robisz? - szepnęłam, starając się jednak nie poruszyć żadną inną częścią mojego ciała oprócz ust, bo bałam się, że przerwie.
- Dziękuje ci za pomoc. - odparł rozbawiony, przykładając wargi do mojego ramienia.
- W taki sposób?
- Nie podoba ci się? - zagadnął, a ja nie mogłam potwierdzić... Domyślając się, że nie zamierzam mu przeszkadzać, kontynuował. - Jesteś taka seksowna... - mruknął, opuszczając dłoń niżej na moje biodro i mocniej przyciskając opuszki palców do materiału mojej małej czarnej. Poczułam nagle gorący język, który dotykał skóry mojej szyi dosłownie przez ułamek sekundy, tylko po to by później złapać to miejsce ustami i delikatnie szarpnąć. Wzdrygnęłam się i odruchowo zrobiłam krok do przodu, korzystając z tego, że był zdezorientowany i rozluźnił uścisk na moim brzuchu. Odgarnęłam kosmyk włosów za ucho i ze spuszczoną głową zabrałam torebkę z łóżka i minęłam chłopaka prędko.
- Spóźnimy się. - mruknęłam, na co tylko przytaknął i wyszliśmy z mieszkania.
Zamykałam właśnie drzwi wejściowe na klucz, kiedy coś mnie podkusiło, żebym spojrzała przez okno na ulicę. I dziękuję Bogu do tej pory, że to zrobiłam. Przed moim blokiem właśnie zatrzymało się szare, sportowe audi, z którego wysiadł... Gerard.
Otworzyłam szeroko oczy, bo jeszcze nigdy nie zdarzyło się, żeby przyjechał do mojego mieszkania. Odruchowo wyszukałam szybko telefon w torebce i sprawdziłam nieodebrane połączenia. Cztery. Zacisnęłam usta w cienką linię, jeszcze raz wyglądając przez okno i zauważając, że mężczyzna zniknął z mojego pola widzenia i zapewne własnie wchodził do klatki. Kiedy usłyszałam kroki na samym dole, pociągnęłam mocno Stylesa za rękaw w stronę przeciwnego korytarza. Na szczęście moje drzwi były tuż obok schodów, więc nie było szans, żeby Kim szukał mnie za tym winklem. Pchnęłam chłopaka na ścianę, tak żeby przypadkiem żadna część jego ciała nie wystawała na pole widzenia mojego... No właśnie, kogo?
Sama starałam się ruszać tylko na palcach, żeby przypadkiem obcasy nie wydały swojego charakterystycznego stukotu.
- Co... - zaczął, marszcząc przy tym brwi, ale szybko przycisnęłam dłoń do jego ust, brutalnie go uciszając.
Modliłam się tylko o to, żeby żaden z dzieciaków z sąsiedztwa nie postanowił właśnie wylecieć na podwórko, przyłapując nas na zabawie w chowanego i wzbudzając zainteresowanie mężczyzny, który zaczął dobijać się do moich drzwi.
Harry grzecznie i cicho czekał na jakiś rozwój sytuacji. Zacisnęłam powieki, kiedy dzwonienie dzwonkiem najwyraźniej znudziło Gerarda i postanowił zacząć walić pięścią w drzwi. O co mu chodziło? Przecież ja...
Nagle wibracje w moim telefonie przecięły ciszę. Prędko rzuciłam się w pogoń, szukając komórki, żeby przestała tak cholernie brzęczeć, uderzając o mój puder. W tym czasie głowa Hazzy robiła wszystko, żeby tylko podglądnąć co się dzieje te trzy metry od nas...
Szarpnęłam jego dłoń jeszcze raz, znów przyciągając go do siebie. Przyłożyłam do ust palec wskazujący i zmrużyłam groźnie oczy.
Dźwięki ucichły, a ja odczekałam jeszcze jakieś pół minuty, upewniając się, że jesteśmy na klatce całkiem sami. Odetchnęłam ciężko i odrzuciłam głowę w tył, wypuszczając głośno powietrze z płuc.
- Co to było? - spytał Styles, przyglądając mi się uważnie, a ja spokojnie odpowiedziałam.
- Jedźmy już.
***
Harry otworzył mi drzwi swojego samochodu, a ja z gracją modelki wyczłapałam się ze środka, potykając się o własne nogi. Gdyby nie refleks chłopaka pewnie zdarłabym kolana na jego podjeździe... Muzyka była tak głośna, że bez problemu na werandzie mogłam rozróżnić słowa, które Robin Thicke wyśpiewuje, a raczej w połowie recytuje tekst "Blurred Lines" i oczami wyobraźni widziałam w domu setkę dziewcząt wyjętych prosto z jego teledysku, a pośrodku w ciemnych okularach skacze czwórka chłopaków z najpopularniejszego boysbandu wieku dwudziestego pierwszego, gdzieś w sekundowych przerwach klepiąc po kolei w tyłek laskę, która machała kiełbasą albo głaskała owce. Perfectly.
Starałam się wrzucić na luz, co było trochę trudne, bo nie miałam pojęcia jakie, a przede wszystkim w jakim stanie jest nasze dzisiejsze towarzystwo. Naprawdę wolałabym zastać całą tę zgraję po kilku głębszych, ale w to nie wierzyłam zwłaszcza, że za kilka minut powinna wybić dopiero dwudziesta pierwsza. Takie rzeczy tylko w moim rodzinnym Bradford.
Styles otworzył mi drzwi i kładąc dłoń na moich plecach, zupełnie jak podczas mojej pierwszej wizyty, wpychał mnie delikatnie w głąb mieszkania. Muzyka dudniła mi w uszach, pomieszana z okrzykami radości gości. Głosy męskie, kobiece, jeden jakiś piskliwy. Rzuciłam ostatnie spojrzenie mojemu koledze i ruszyliśmy do salonu.
Nie ukrywam, że trochę się zdziwiłam, że zamiast jakiejś co najmniej pięćdziesięcioosobowej ekipy widziałam jakąś dwudziestkę. Złapałam się na tym, że wyszukiwałam w tym zgromadzeniu chłopaków - bo tylko oni byli mi znani chociaż ze świata mediów, no... oprócz boskiego Liama, którego poznałam po południu. Poznałam Louisa, który przytulał własnie jakąś brunetkę, Nialla, próbującego swoich sił w tańcu, do którego mówił coś Payne, który chyba już zdążył poczuć swojego wewnętrznego Leeroy'a. Zayn siedział na kanapie z wyprostowanymi nogami, które oparł o mały stolik i uśmiechał się na słowa zainteresowanej nim szatynki, ale nie odrywał wzroku od swojego drinka, nie przestając dotykać wskazującym palcem szklanki.
Było jeszcze dwóch chłopaków, których nie kojarzyłam i kilka nieznanych mi dziewczyn, Boże, czy to...
- Harry! - krzyknęła uradowana blondynka, rzucając się na szyję chłopaka.
Miała mocny makijaż, gęste, ciemne brwi i farbowane odrosty. I była to Cara Delevingne... Przygryzłam wargę.
- Wieki się nie widzieliśmy! Gdyby nie Li pewnie całkiem byś już o mnie zapomniał. - zachichotała sztucznie. - Gratuluję! - wyćwierkała, przytulając się do jego boku.
- Ym... - mruknął i odchrząknął, zwracając tym samym moją uwagę. - To jest Nathalie. - przedstawił mnie blondynce, która kompletnie to zlała.
Rozejrzałam się jeszcze raz po tłumie, który też nie zwracał na nas zbytniej uwagi. Przeczesałam dłonią włosy jak to miałam w zwyczaju kiedy się krępowałam, ale szybko na ratunek przybył mi Styles, który znów stał sam. Zmarszczyłam brwi, dziwiąc się, że przegapiłam ich rozstanie.
- Wyluzuj. - zaśmiał się cicho, unosząc ręce na wysokość mojej talii i rozpiął pasek mojego płaszcza. - Nie zjedzą cię.
- Na pewno? - uniosłam brew, starając się wyglądać poważnie, ale nie mogłam powstrzymać się od lekkiego uśmiechu.
Trzymał kołnierz mojego okrycia, pozwalając mi wyjąć ręce z rękawów. Kiedy już to zrobiłam, a on nachylił się w stronę wieszaka, czyli także w moją, bo niemal się o niego opierałam.
- Oni nie. - powiedział na tyle głośno, żebym zrozumiała, ale nie aż tak by ktokolwiek inny mógł to usłyszeć.
Posłałam mu zironizowany uśmiech i pozwoliłam poprowadzić się bliżej całego towarzystwa.
Dwie godziny i kilka drinków później zrobiło się naprawdę genialnie. Pierwsze półtora godziny spędziłam właśnie ze Stylesem. Na początku było trochę sztywno i właściwie ciągle rozmawialiśmy. O wszystkim, o szkole, o jego pracy, wspomniał kilka zabawnych sytuacji i anegdotek z tras i koncertów, co rozluźniło nieco atmosferę. Świetnie nam się tak gadało o niczym, śmialiśmy się z tego samego, myśleliśmy o tym samym i byłam pewna, że nawet mogłabym się z kimś takim zaprzyjaźnić, gdyby tylko nie ta jego przemądrzałość i zbyt duża pewność siebie.
Od dwudziestu pięciu minut jednak siedziałam na kanapie z Liamem i jego dziewczyną. Danielle była naprawdę fajną laską, taką zwyczajną. I gdyby nie fakt, że właściwie bezustannie jej sławny chłopak smyrał ją po każdej możliwej, przyzwoitej dla widoku publiki, części ciała pomyślałabym, że jest jedną z moich bliskich koleżanek z liceum. Uśmiechnięta, zabawna, rozmowna... Właśnie próbowałyśmy namówić Payne'a do jego popisowego numeru do "Gentelman" zespołu PSY, jednak zdawał się być nieugięty. Dani stwierdziła, że to złośliwiec i że gdybyśmy nic nie mówiły ruszyłby tyłek jak tylko pierwsze dźwięki wypełniły by pokój. Piłyśmy chyba czwartego drinka, a w mojej głowie już zaczynało robić się kolorowo.
- Chodź tańczyć! - zarządziła szatynka, chwytając moją rękę i ciągnąc mnie do góry.
- Chyba żartujesz... - zaśmiałam się trochę już wstawiona. - Widziałam co potrafisz! - wypomniałam jej, że była profesjonalistką. Uśmiechnęła się szerzej i dalej nie puszczała mojej dłoni.
- Potańczymy pogo. To potrafi chyba każdy. - jej szczery śmiech wypełnił powietrze znajdujące się wkoło.
Rozejrzałam się niepewnie i dałam się podnieść w ostatniej chwili zabierając ze sobą jeszcze Liama, który rozbawiony naszym stanem ruszył z nami.
Środek salonu wykorzystywany dzisiaj jako parkiet świecił pustkami, więc nagle poczułam jak się zawstydzam. Dani wybrała piosenkę i pogłośniła wieżę, podchodząc tanecznym krokiem w moją stronę i okrążyła mnie klaszcząc w dłonie, żeby jakoś mnie zachęcić. Imprezowy Leeroy zgarniał właśnie do nas Nialla i jakieś dwie dziewczyny, które przy nim siedziały. Zaczęłam się ruszać i śmiać w głos z tego, co właśnie robiłam biodrami. Czekałam aż w końcu ktoś zacznie i... nie czekałam długo.
Była to baaaardzo delikatna wersja tego "tańca". Po prostu delikatnie spychaliśmy się w swoje strony ze względu na to, że 3/4 obecnych dziewczyn miało na sobie wysokie buty i było w stanie upojenia alkoholowego. Nasze śmiechy przekrzykiwały muzykę. Nialla chyba ktoś potraktował odrobinę za mocno i kiedy upadł na kolana dosłownie centymetr od moich nóg szybko pomogłam mu wstać, żeby przypadkiem nikt go nie staranował. Nie przemyślałam jednak tego, że blondyn, choć tak niepozornie wyglądał to całkiem sporo ważył. Zakręciło mi się w głowie i czułam jak lecę do tyłu, w ostatniej chwili łapiąc się bluzki Irlandczyka, kiedy moje plecy uderzyły o coś twardego. Czułam czyjeś dłonie zaciskające się na mojej talii i przytrzymujące moje ciało, na które wleciał jeszcze Horan. Tył mojej głowy uderzył w męskie ramię, przez co mój wybawca musiał cofnąć się krok do tyłu. Nawet nie zauważyłam kiedy dostałam jakiegoś ataku śmiechu. Po prostu cieszyłam się z byle czego, ku uciesze ludzi wokół mnie, którzy mierzyli mnie wzrokiem z rozbawieniem, próbując dojść do tego, co mnie tak bawiło. Chyba fakt, że właśnie tańczyłam pierwsze w życiu pogo w wysokich butach, krótkiej sukience i w mieszkaniu, co z reguły nie miało prawa skończyć się szczęśliwie dla sprzętu RTV i AGD.
- W porządku? - usłyszałam gdzieś koło mojego ucha, czując przy tym jak Blondasek chwyta moją dłoń i pomaga złapać równowagę.
Wciąż z uśmiechem przyklejonym do twarzy poprawiłam ułożenie sukienki, żeby przypadkiem nie odkryła czegoś więcej niż powinna i przełożyłam włosy na jedno ramię. Obróciłam się w stronę Stylesa i przytaknęłam ruchem głowy.
- O! Zostawmy to! - usłyszałam głos Danielle, kiedy muzyka zmieniła się na spokojne, melancholijne rytmy Jamesa Blunta.
Kiedy tylko dźwięki "You're beautiful" wypełniły przepełniony salon, Hazza wyciągnął dłoń w moją stronę, którą ujęłam, kłaniając się uroczo, co trochę oboje nas rozbawiło.
Pozwoliłam się objąć i sama przysunęłam się w jego stronę, lądując brodą w zagłębieniu między jego obojczykami, wchłaniając przyjemny zapach jego perfum. Trochę już uleciał, jednak wciąż można było wyraźnie go wyczuć. Pasował do niego, był taki... inny. Nigdy czegoś takiego nie czułam, był słodki, ale intensywny. Położyłam dłonie na jego karku i zaczęliśmy się bujać jak na gimnazjalnych dyskotekach.
Żeby przypadkiem nie zrobiło się sztywno mój partner zaczął mi śpiewać, trochę zremiksowaną wersję hitu.
I saw an angel.
Of that I'm sure.
She smilled at me on the subway,
- W porządku? - usłyszałam gdzieś koło mojego ucha, czując przy tym jak Blondasek chwyta moją dłoń i pomaga złapać równowagę.
Wciąż z uśmiechem przyklejonym do twarzy poprawiłam ułożenie sukienki, żeby przypadkiem nie odkryła czegoś więcej niż powinna i przełożyłam włosy na jedno ramię. Obróciłam się w stronę Stylesa i przytaknęłam ruchem głowy.
- O! Zostawmy to! - usłyszałam głos Danielle, kiedy muzyka zmieniła się na spokojne, melancholijne rytmy Jamesa Blunta.
Kiedy tylko dźwięki "You're beautiful" wypełniły przepełniony salon, Hazza wyciągnął dłoń w moją stronę, którą ujęłam, kłaniając się uroczo, co trochę oboje nas rozbawiło.
Pozwoliłam się objąć i sama przysunęłam się w jego stronę, lądując brodą w zagłębieniu między jego obojczykami, wchłaniając przyjemny zapach jego perfum. Trochę już uleciał, jednak wciąż można było wyraźnie go wyczuć. Pasował do niego, był taki... inny. Nigdy czegoś takiego nie czułam, był słodki, ale intensywny. Położyłam dłonie na jego karku i zaczęliśmy się bujać jak na gimnazjalnych dyskotekach.
Żeby przypadkiem nie zrobiło się sztywno mój partner zaczął mi śpiewać, trochę zremiksowaną wersję hitu.
I saw an angel.
Of that I'm sure.
She smilled at me on the subway,
She was with another man.
But I won't lose and sleep all night,
'Cause I've got a plan.
- I tak nie uda ci się mnie uwieść. - zaśmiałam się w jego szyję, wsłuchując się jednak w jego głos, który trochę już zaczynał się błąkać po takiej ilości alkoholu.
Yes, she caught my eye.
As we walked on by.
She could see from my face that I was
Fucking high
And I don't think that I'll see her again,
But we shared a moment that will last till the end.
But I won't lose and sleep all night,
'Cause I've got a plan.
- I tak nie uda ci się mnie uwieść. - zaśmiałam się w jego szyję, wsłuchując się jednak w jego głos, który trochę już zaczynał się błąkać po takiej ilości alkoholu.
Yes, she caught my eye.
As we walked on by.
She could see from my face that I was
Fucking high
And I don't think that I'll see her again,
But we shared a moment that will last till the end.
Pogłaskałam skórę jego karku, chcąc go jakoś rozproszyć, bo zaczęło robić się dziwnie.
- Kim był ten facet dzisiaj? - spytał, całkiem wybijając mnie z pantałyku.
Gerard.
Odsunęłam głowę tych kilka centymetrów, żeby był w stanie na mnie spojrzeć i pokiwałam przecząco głową, dając mu do zrozumienia, że nic ze mnie nie wyciągnie.
- Nie wyglądał na kogoś kto chciał wcisnąć ci ciasteczka swojej córki harcerki albo "dzień dobry, możemy porozmawiać o Jezusie Chrystusie?". Nath, on się dobijał do twoich drzwi! - podniósł trochę głos, a mi automatycznie mina zrzedła.
Czego się spodziewałam? Że odpuści? Że nie będzie dociekał? Sama na jego miejscu zachowałabym się dokładnie tak samo. Jestem z natury ciekawska i ambitna, dlatego i u niego tych cech nie skreślałam. Odsunęłam się bardziej, teraz kładąc dłonie na jego przedramionach i całkiem odklejając się od jego torsu i brzucha.
- Nie gadajmy o tym. - poprosiłam, spuszczając na chwilę wzrok. - Mamy imprezę.
- Masz jakieś problemy? - spytał całkiem poważnie, a ja znieruchomiałam.
Musiałam się zdradzić, kiedy tak wpatrywałam się w jego twarz całkowicie zaskoczona i nagle przestałam całkowicie się ruszać.
- Oczywiście, że nie! - skłamałam, nagle się spinając.
Podeszłam szybciutko w stronę miejsca, gdzie zostawiłam swoją torebkę. Przeszukując ją uważnie, wyjęłam komórkę i skierowałam się w stronę schodów. Pobiegłam szybko na górę, nie zwracając uwagi na wołającego mnie na dole Stylesa. Zamknęłam się w pierwszych lepszych drzwiach jakie zobaczyłam i zamknęłam je za sobą cicho, po drodze wybierając numer Gerarda. Zabije mnie.
W pomieszczeniu panowały egipskie ciemności. Jedynie światło księżyca, wpadające przez okno pozwalało mi dostrzec gdzie stoją poszczególne meble, żebym przypadkiem nie zabiła się o jakąś wystającą komodę. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci...
- Masz przejebane. - usłyszałam nagle w słuchawce niski, donośny głos, który znałam aż za dobrze... - Rozłącz się zanim wkurwię się jeszcze bardziej. - rzucił, a ja czułam jak uginają się pode mną nogi, a skóra blednie z braku dopływu krwi...
- Co tu robisz?!
Zayn.
- Kim był ten facet dzisiaj? - spytał, całkiem wybijając mnie z pantałyku.
Gerard.
Odsunęłam głowę tych kilka centymetrów, żeby był w stanie na mnie spojrzeć i pokiwałam przecząco głową, dając mu do zrozumienia, że nic ze mnie nie wyciągnie.
- Nie wyglądał na kogoś kto chciał wcisnąć ci ciasteczka swojej córki harcerki albo "dzień dobry, możemy porozmawiać o Jezusie Chrystusie?". Nath, on się dobijał do twoich drzwi! - podniósł trochę głos, a mi automatycznie mina zrzedła.
Czego się spodziewałam? Że odpuści? Że nie będzie dociekał? Sama na jego miejscu zachowałabym się dokładnie tak samo. Jestem z natury ciekawska i ambitna, dlatego i u niego tych cech nie skreślałam. Odsunęłam się bardziej, teraz kładąc dłonie na jego przedramionach i całkiem odklejając się od jego torsu i brzucha.
- Nie gadajmy o tym. - poprosiłam, spuszczając na chwilę wzrok. - Mamy imprezę.
- Masz jakieś problemy? - spytał całkiem poważnie, a ja znieruchomiałam.
Musiałam się zdradzić, kiedy tak wpatrywałam się w jego twarz całkowicie zaskoczona i nagle przestałam całkowicie się ruszać.
- Oczywiście, że nie! - skłamałam, nagle się spinając.
Podeszłam szybciutko w stronę miejsca, gdzie zostawiłam swoją torebkę. Przeszukując ją uważnie, wyjęłam komórkę i skierowałam się w stronę schodów. Pobiegłam szybko na górę, nie zwracając uwagi na wołającego mnie na dole Stylesa. Zamknęłam się w pierwszych lepszych drzwiach jakie zobaczyłam i zamknęłam je za sobą cicho, po drodze wybierając numer Gerarda. Zabije mnie.
W pomieszczeniu panowały egipskie ciemności. Jedynie światło księżyca, wpadające przez okno pozwalało mi dostrzec gdzie stoją poszczególne meble, żebym przypadkiem nie zabiła się o jakąś wystającą komodę. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci...
- Masz przejebane. - usłyszałam nagle w słuchawce niski, donośny głos, który znałam aż za dobrze... - Rozłącz się zanim wkurwię się jeszcze bardziej. - rzucił, a ja czułam jak uginają się pode mną nogi, a skóra blednie z braku dopływu krwi...
- Co tu robisz?!
Zayn.
____________________
PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, ŻE DOPIERO TERAZ! Ale naprawdę nie miałam jak dodać szybciej... :( Postaram się jeszcze przed końcem tygodnia dodać rozdział 8. :) Pozdrawiam was serdecznie i tak bardzo was uwielbiam <3
Jak widzę, że statystyka rośnie nawet kiedy nie dodawałam tyle czasu to mordka sama mi się cieszy! :D
PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, ŻE DOPIERO TERAZ! Ale naprawdę nie miałam jak dodać szybciej... :( Postaram się jeszcze przed końcem tygodnia dodać rozdział 8. :) Pozdrawiam was serdecznie i tak bardzo was uwielbiam <3
Jak widzę, że statystyka rośnie nawet kiedy nie dodawałam tyle czasu to mordka sama mi się cieszy! :D
Wspaniały rozdział < 3
OdpowiedzUsuńCzekam na nn.
Pozdrawiam ; D
Czekam na dalsze rozwinięcie z niecierpliwością, odswiezam Twojego bloga z nadzieja na kolejny rozdział a tu nic nie ma. :(
OdpowiedzUsuńZapraszam na mojego bloga rownież jezeli sama lubisz czytać ff :) mofficestyles.blogapot.com
M.
Kocham to jak piszesz!
OdpowiedzUsuń